Nagroda im. Andrzeja Woyciechowskiego 2019

Wiele lat temu uprawiałem dziennikarstwo. Zaczynałem za komuny w dziale miejskim “Zielonego Sztandaru” – dziennika wydawanego przez ówczesny PSL z redakcją na ul. Grzybowskiej. Później załapałem się do działu sportowego dziennika „Rzeczpospolita. Na koniec wylądowałem, również w dziale sportowym, rodzącej się do życia „Gazety Wyborczej”. Dobrze pamiętam planowania numeru, które odbywały się w piaskownicy; pierwsza redakcja GW, znajdowała się lokalu w którym wcześniej mieścił się żłobek.

Dziennikarstwo od początku pracy było jednym z moich powołań. Być może nawet jest tak do dzisiaj i  będzie tak do końca.

Później gdy prowadziłem „Ciszewski Public Relations” pracowaliśmy dla Eurozetu – wtedy właściciela m.in. Radia Zet. Osobiście znalazłem się w zespole (nie pamiętam wybaczcie, który to był rok. który) znalazłem się w zespole, którego zadaniem było reaktywowanie, nadanie odpowiedniego blasku, wypchnięcie w przyszłość “nagrody im. Andrzeja Woyciechowskiego”. Był to dla mnie wielki zaszczyt i wyróżnienie. Bardzo nam zależało aby stworzyć max “uczciwy” proces wyboru i nagradzania, wyróżniających się dziennikarzy. Takich, którzy wbrew przeciwnością poszukują prawdy i walczą o przestrzeganie naszej wspólnej uczciwości.

Czasy pogłębiającego się chaosu, dominacji kłamstwa, ordynarnych przeinaczeń, uprawianie hurtowej propagandy, partyjniactwa w debacie publicznej, stoi oczywiście w kontrze do naszych oczekiwań, a i może marzeń o wolnym, nieskrępowanym i obiektywnym dziennikarstwie. Więc nagroda im. Andrzeja Woyciechowskiego jest jedną z nielicznych wysp wolności w tej konkretnej sprawie.

Chciałbym wszystkim, wyróżnionym i nagrodzonym serdecznie pogratulować. Wiele osób z tego grona znam i wiem, że są autentyczni, zaangażowani i uprawiają swój zawód z wbrew wielu przeciwnościom jakie buduje rzeczywistość.

Najlepszego ! i do przyszłego roku z nagrodą im. Andrzeja Woyciechowskiego

Robert Lewandowski SuperStar !

Jeszcze przed mistrzostwami świata w piłce nożnej, które odbyły się w Rosji w 2018 roku, parę razy pochylałem się nad Robertem Lewandowskim. Wtedy trochę mniej skupiałem się na jego formie sportowej. Bardziej zwracałem uwagę, że może mieć na głowie, zbyt dużo spraw  nie futbolowych. Czyli biznesy, reklamy – szeroko pojęty “schowbiz”, które mogły zakłócać jego myślenie o doskonałej grze.

Nie mam pojęcia czy miałem wtedy rację czy też nie. W każdym razie wtedy mocno napompowany balon oczekiwań wobec pękł z hukiem.  Mistrzostwa w Rosji skończyły się dla naszej reprezentacji jak się skończyły – ogólnonarodowym kacem, który został ugruntowany skandalicznym meczem przeciwko Japonii.

Wczoraj, (19.10.2019) podczas rozegranego meczu ze Słowenią, w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy, Robert Lewandowski grał perfekcyjnie. Strzelił, absolutnie fantastycznego gola. Jak mistrz nad mistrze okiwał kilku piłkarzy przeciwnika; a tak naprawdę zdeklasował i upokorzył. Z bardzo niewygodnej pozycji uderzył piłkę, która mijając ręce bramkarza wpadła do siatki.  Coś niesamowitego !

Wydaje się, że Robert Lewandowski ma chyba bardzo dobrze uporządkowany swój świat. Wie czego chce i co może. Znakomite występy w Bundeslidze, harmonijne życie rodzinne – spodziewane drugie dziecko. A tak naprawdę chyba ostateczne zrozumienie, że piłka nożna, forma sportowa, obsługa swojego organizmu – są doniesienia medialne, że stał się wegetarianinem; dodatkowo p. Ania, mała Klara są jego podstawowym universum.

W tle, jakby mniej występów reklamowych, informacji o biznesach w różnych, nie powiązanych ze sobą branżach. I dobrze.
Ostatecznie na wizerunek sportowca, najważniejszy wpływ mają jego osiągnięcia sportowe. Z tego ci ludzie po pierwsze są rozliczani. Uwielbienie tłumów, bierze się z fantastycznej gry, błyskotliwych akcji, wyrafinowanych bramek, przewodzeniu drużynie. Są oczywiście statystyczne odstępstwa od tej reguły, ale czy się podoba czy nie – wynik sportowy jest jest najważniejszy w kontekście osobistego wizerunku. Cała reszta to proch i pył. 

Aktualnie, Robert Lewandowski spełnia te warunki; jest najjaśniejszą gwiazdą polskiego futbolu. Brawo !  

Drugim bohaterem wczorajszego wieczoru była trawa położona na Stadionie Narodowym. Piłkarze obu zespołów, głównie ślizgali się na niej. Bez dwóch zdań taka nawierzchnia w jakiś sposób wypacza ostateczny wynik spotkania. Podobno, po meczu skarżyli się na stan murawy, najwyższym czynnikom państwowym.

Nie znam się na ogrodnictwie, nie wiem jaka jest technologia umieszczania rolek trawy na betonowej posadce, która jest podstawą dla boiska piłkarskiego. Nie wiem jak ona się ukorzenia, ile potrzeba wody, a może i piasku. Z tego co pamiętam – trawa na narodowym od zawsze była problemem narodowym. Pamiętam mecze z Euro 2012, rozgrywane na tym stadionie, gdzie z biegiem rozwoju turnieju trawa z dnia na dzień stawała się coraz większym klepiskiem. Mamy końcówkę 2019 – jak widać w tej sprawie niewiele się zmieniło. Nadal nie jesteśmy w stanie odpowiednio przygotować boiska.

Zawodowo, ulokowany jestem w marketingu, komunikacji, public relations. Tak jak inni ludzie w branży wiem, że taka nawierzchnia, nie przysparza nam aplauzu i szacunku międzynarodowego. Tak – wizerunkowo, jako społeczność, wyglądamy jak banda amatorów. Przykre.



19.11.2019 Warszawa Kwalifikacje Euro 2020 mecz Polska – Słowenia n/z Robert Lewandowski fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER
European Championship Qualifying match Poland vs Slovenia on November 19, 2019 in Warsaw, Poland. Pictured: Robert Lewandowski fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Troll Factory – rak naszych czasów

Na rynku … no właśnie, nie wiadomo jakim – na rynku gier ? na rynku aplikacji ? na rynku wiedzy o internecie ?, na rynku wiedzy o społeczeństwie, na rynku wiedzy o fake newsach ? Pewnie najmniej jest w tym gry, a najwięcej jest komponentu edukacyjnego. Fabryka Troli na dobrą sprawę jest krótką prezentacją jak to działa i jak łatwo wdrożyć taką strategię w życie. Krok po kroku widzimy rozwój profilu. Przyrost „lajków”, „followersów”, rosnący zasięg kolejnych postów. “Troll Factory” została stworzona przez fińska firmę “Yle”

Użytkownik wciela się w pracownika Troll Factory. Jego zadaniem jest rozpowszechnianie fake newsów oraz treści mających rozbudzić emocje, tak aby uzyskać jak największą liczbę polubień i udostępnień tych fałszywych informacji.

Podstawowym wehikułem, który napędza każdy z ulokowanych w sieci postów, jest skrajna emocja, dotykająca jakiegoś bieżącego problemu społecznego. Pobudzająca i aktywizująca różnych ludzi do wypowiedzi w danym temacie; w istocie będąca amunicją/contentem do używania przez innych trolli. Jak widzimy w tej aplikacji, przyrosty są gigantyczne. Wrzutki skuteczne. Zaangażowanie ponad normatywne. Chyba tak samo jest w social mediowym realu.

Jest oczywiście dostępnych, bardzo dużo materiałów opisujących to zjawisko używane do kreowanie trendów społecznych, polityki międzynarodowej i krajowej; różnego rodzaju lobbingu – praktycznie na całym świecie. Tego oczywiście na 100% nie wiem, ale wydaje się, że jest to najprostsza, najpełniejsza i najlepiej zrozumiała dla „cywili” prezentacja tego zjawiska.

W istocie raka naszych czasów.

Jaką wartość ma czas ?

Praca to wykonywanie czynności za które nam płacą.

W tym wszystkim niezwykle istotny jest czas. To uogólnienie, ale mamy go coraz mniej. Coraz więcej rzeczy nas rozprasza, wymaga działania; burzy naszą higienę wewnętrzną. W szczególności moja branża – czyli szeroko pojęty marketing – jest wyjątkowo skutecznym “wysysaczem” czasu. I to nie ma znaczenia czy pracuje się po stronie agencyjnej czy też klienta.

Czy są jakieś metody aby go odzyskiwać i lepiej panować nad swoimi czynnościami zawodowymi ?

Tak, ale trzeba sobie zdać sprawę, że coraz bardziej dają o sobie znać dwie, a może nawet trzy proste pułapki  jakie w biurze, zastawia na nas życie.

Pierwsza to obsługa poczty mailowej. Ja osobiście mam trzy adresy mailowe; czyli na własne życzenie jeszcze bardziej skomplikowałem sobie tę sferę. Drugą pułapką są social media, które obsługujemy, śledzimy, interesujemy się nimi. Te oczywiście są bardzo ważne dla branży w której m.in. ja przebywam to znaczy: public relations, marketing, komunikacja. Czasami zatracamy w nich zapominając, że prawdziwe życie toczy się na innych scenach.

W większych, dużych firmach, zmorą stają się spotkania. Oczywiście generalnie nie kwestionuję ich sensu. Ale zdarzają się takie spotkania, które nie kończą się konkluzją w postaci omówienia i delegowania czynności do wykonania lub podjęcia decyzji – “czy idziemy w prawo, czy w lewo”. Jeszcze gorsze spotkania to takie gdzie jest podejmowana jakaś decyzja, a później jest zmieniana przez osobę, która stała na czele tego spotkania. No … wtedy to czas poświęcony na spotkanie jest kompletnie stracony i bezsensownie zmarnowany.

Czy można sobie dać radę z zwiększająca się liczbą maili ? Oczywiście, trzeba się tylko osobiście zdyscyplinować. Po pierwsze nie siedzieć cały dzień nosem w skrzynce pocztowej; tylko obsługiwać ją albo w określonych godzinach albo okazjonalnie.

Jeżeli jakaś informacja ma Ciebie dopaść – bądź pewny, że w inny sposób dopadnie. Jeżeli  jesteśmy w kopii to znaczy, że to nie do nas boi jesteśmy; choć wszyscy znamy oczywiście zawodniczki i zawodników, którzy kopiują tyle osób ile się da i wysyłają maile po nocy, najczęściej po to, by wszyscy widzieli jak są zaangażowani w pracę na rzecz firmy. Tak – takie osoby są dużym zagrożeniem dla normalności, hurtowo pożerają nam czas. 

Czy można dać sobie radę z kanałami w social mediach ? Oczywiście, trzeba się tylko osobiście zdyscyplinować. Pamiętać o tym, że potrzebna jest higiena w gapieniu się na fejsa i inne. Prawdziwe życie jest gdzie indziej. Choć znam takich, którzy zapomnieli o tym. Czy można dać sobie radę ze spotkaniami z których nic nie wynika ? Tu sprawa jest już nieco trudniejsza jeśli oczywiście nie przewodniczymy takiemu zgromadzeniu. Wtedy skazani jesteśmy na swojego szefa, który albo potrafi zarządzać spotkaniem i je odpowiednio konkludować albo nie; w tym drugim masz oczywiście “pod górę”

Choć firmy bardzo powoli ale zaczynają się orientować, że to niewidoczne dobro jaki jest czas, zaczyna im przeciekać przez palce. Dobrym przykładem jest decyzja japońskiego oddziału Microsoft,  który przeprowadził eksperyment na swoim ciele w postaci skrócenia czasu pracy o jeden dzień w tygodniu. Pracownicy dostali wolne w sierpniu 2019 dostali wolne w piątki.  
Trudno w to uwierzyć, ale w efekcie, nastąpił wzrost produktywności o 40%, spadły koszty pracy i infrastruktury. Ostatecznie ponad 2 tys. pracowników przepracowało 17 dni, zamiast planowanych 22 Pozytywnie wpłynęło to na ich efektywność. Każdy pracownik zanotował wynik sprzedaży wyższy o 39,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej. Firma zapłaciła mnie za prąd o ponad 23% mniej. O niecałe 59% zmniejszyło się zużycie papieru do drukarek.

Więcej wolnego wpłynęło też pozytywnie na samopoczucie pracowników, ponad 92,1% z nich uznało go za sukces, a aż 96,5 proc. zapewniło, że ich ogólny nastrój poprawił się.

Jak dobrze wiemy, to właśnie Japończycy pracują najwięcej na świecie . Średnio, wraz z nad godzinam to nawet nawet 80 godzin. Znane w tym kraju jest powiedzenie – “karoshi”. Oznacza “śmierć z przepracowania”.

Czy wdrożenie myślenia o oszczędzaniu czasu jest potrzebne. Mnie osobiście wydaje się, że raczej tak. Oszczędzając go na mailach, social mediach, głupich spotkaniach mamy więcej go dla siebie. Na co go zużytkujemy to osobna kwestia

Jerzy Ciszewski

Przepis na krewetki – video

We współpracy z blogerką kulinarną Moniką Ruszkowską czyli ekuchareczką.pl wyprodukowaliśmy film, na którym prezentowany jest jeden z przepisów na krewetki. Zaczerpnięty został z albumu kulinarnego “50 przepisów na krewetki”

Agencja “Hanami Communications” odpowiedzialna była za całość produkcji:

  • scenariusz
  • zdjęcia
  • montaż
  • dystrybucję w sieci

Public relations, a czynnik ludzki …

W poprzednim wpisie, dokonanym na stronie internetowej naszej agencji public relations Hanami Communications, starałem się opisać jak ważnym czynnikiem jest kompletowanie odpowiednich osób do pracy w public relations. Na dobrą sprawę, nie dotyczy to wyłącznie świata agencyjnego. Kompetentny, pracowity i uczciwy pracownik jest na wagę złota. O czym dobrze wiedzą wszyscy ci, którzy zarządzają takimi zespołami.

zarysy sylwetek ludzi jacy są najbardziej wart Doskonale wiem, że bieżący czas (2019) wymaga by skupiać się wyłącznie na success story. Jednak, do bólu prawdziwe historie, jak ta poniżej, również mogą być interesujące. W szczególności dla osób, które zarządzają agencjami public relations. Tak, jak ja kiedyś i teraz to robię.

Ta jest do bólu prawdziwa –  mieliśmy kiedyś taki przypadek…

Z punktu widzenia bieżących czasów, wydarzenie, które miało miejsce (chyba) w 2010 roku ma wymiar archeologicznej skamieliny. Jestem pewien, że problem ten nadal występuje i będzie występował nadal. Dotyczy zawodowej uczciwość ludzi z którymi pracujemy – w tym przypadku – w agencyjnej rzeczywistości.

Mieliśmy wtedy, klienta w postaci ogromnej korporacji międzynarodowej, który powierzył nam opiekę public relations nad jednym ze swoich produktów FMCG. Relacjonując w dużym skrócie, z naszej strony wszystko działało jak trzeba: wysyłki do dziennikarzy, obdzwonki, jakieś spotkania, konferencje – normalka.

Któregoś pięknego dnia, zadzwoniła do nas przedstawicielka klienta i zadała proste pytanie –  Dlaczego przy przygotowywaniu informacji prasowej o produkcie w opisie użyliście atrybutów świata marki produktu firmy konkurencyjnej? W słuchawce, po naszej stronie zapadła  cisza. Odpowiedzieliśmy:  eeeeee……, aaaaaa,  oooooooo… , uuuuuuu …

Osoba, która od strony agencji czyli “Ciszewski Public Relations” była odpowiedzialna za tego klienta, wszystkiemu stanowczo zaprzeczała. Mówiła, że klient jest głupi, namolny, nie zna się, czepia się jej; przecież ona tak ciężko pracuje i się poświęca, a tu takie niesprawiedliwe oskarżenie… i temu podobne farmazony. 

Zaczęliśmy sprawdzać. Od razu okazało się, że faktycznie – klient miał rację. Prawdą było to, że „na chama” władowaliśmy się w świat marki innego konkurencyjnego produktu.  

Powiedzmy, że ten nasz podstawowy przekaz to w dużym obrazku: ciepła rodzina zasiadająca przy stole, wspólnie spożywająca posiłek, ciesząca się sama sobą, chwilą i wszystkim. Ciesząca się sobą w nieinwazyjnej atmosferze. Ufnie patrząca w przyszłość. Ten drugi świat konkurencyjnej marki wyglądał nieco inaczej. Pokazywał młodych ludzi, tańczących w takt muzyki. Towarzyszyły im pulsujące kolorowe światła, jakieś nowinki technologiczne. Są piękni, szczupli, bardzo modnie ubrani. Ze swojej młodości czerpiący, każdą komórką ciała co się da.

Musimy się chyba zgodzić, że pierwsza linia komunikacyjna nijak nie jest pasującą do tej drugiej. Dwa odrębne zbiory narracyjne. 

Pewnie już się Państwo domyślacie jak było ? Gdy owa Pani pisała wzmiankowaną informację prasową o produkcie naszego klienta, znalazła w internecie informację prasową pochodzącą od firmy konkurencyjnej. Bez żadnego obciachu, refleksji czy też jakiegokolwiek uczucia wyższego zrobiła tak jak wiemy, że się robi = control a, control c oraz control v, następnie  wysłała tekst do klienta z prośbą o akceptację. Nawet przecinków nie pozmieniała. 

Nie ma co – wiedzieliśmy, że była to bardzo słaba sytuacja. Z tym klientem pracowaliśmy już dość długo; dodatkowo, mieliśmy perspektywy na obsługę kolejnych produktów z ich wielkiego portfolio. Generalnie przyszłość w aspekcie pracy na rzecz tego globalnego koncernu rysowała się – jak mawiają klasycy – brylantowo.

Na szczęście klientka była czujna, zadzwoniła do nas… Kolejne wydarzenia były do przewidzenia. Oczywiście przepraszałem, wiadrami sypałem sobie popiół na łeb, deklarowałem poprawę, zaangażowanie, wdrożenie dodatkowych procedur. Nie było o czym gadać, klient w trybie pilnym, rozwiązał z nami umowę. Tym samym, firma straciła przychód na poziomie kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.  Z tą Panią oczywiście błyskawicznie się pożegnaliśmy.

Z pewnością jesteście ciekawi kim była i dlaczego tak zrobiła?

Miała wieloletnie doświadczenie korporacyjne. Wcześniej, po stronie klienta, pracowała w dziale komunikacji również dużej, międzynarodowej  firmy.  Sprawiała dobre wrażenie. Jak to mówią była inteligentna i oczytana. Z naszej perspektywy pracodawcy wydawało się więc, że wszystko składało się w jedną, spójną całość. Jakie motywy nią kierowały? Trudno powiedzieć… Chyba po prostu najzwyklejsze lenistwo wynikające z podłego fajansiarstwa życiowego, w którym osoba ta żyła.

Myślę, że gdyby ta informacja prasowa nie została zastopowana w ostatnim momencie, konsekwencje prawne oraz finansowe wobec mojej firmy mogłyby być tragiczne.

Mając wielkie doświadczenie mieliśmy oczywiście wdrożony system kilkuetapowego sprawdzania dokumentów, które od nas wychodzą na okoliczność normalnego redagowania, sprawdzania dat, miejsc, nazw poszczególnych wydarzeń (możliwość powstania czeskiego błędu jest wręcz nieograniczona). Nie przyszło nam jednak na myśl, by można było w 100% zerżnąć od kogoś tekst informacji prasowej i bezczelnie udawać, że samemu się go napisało. Od tamtego momentu zaczęliśmy sprawdzać teksty powstające w firmie za pomocą internetu…

Dziś nie pamiętam jak ta Pani wyglądała, jak się nazywała. Nic o niej nie chcę wiedzieć. Wspominam tę sytuację jako statystyczną nieuchronność fakapu, jaki musi mieć miejsce w każdej agencji świadczącej usługi public relations.

Ryzyko działań public relations ?

Na czym polega ryzyko w prowadzeniu działań public relations ?

… choć bądźmy szczerzy, kwestia ta dotyczy większości lub wszystkich firm, które świadczą (powiedzmy, że), usługi inteligentne. Bądź przynajmniej uchodzące za inteligentne. Tam gdzie głównym i jedynym wykonawcą większości czynności jest człowiek. Istota obarczona mocnymi i słabymi stronami.

Z agencjami public relations (jak również tymi, które zajmują się szeroko pojętą reklamą) jest jeden podstawowy problem. Wymagane jest od nich podejście kreatywne. Dzień po dniu, od początku i jeszcze od początku muszą wymyślać: koło, kwadrat, ogień i wodę.

Oznacza to w praktyce,  że firmy tego charakteru, mają bardzo duże zapotrzebowanie na ludzi zdolnych i pracowitych (Często oczywiście jest tak, że jedna z tych cech wyklucza tę drugą). Ponieważ cała branża potrzebuje właśnie takich jednostek, po to aby budować z nich wysoko kreatywne zespoły i firmy,  wyścig w poszukiwaniu dobrych ludzi jest morderczy. Na pokładzie muszą być właśnie tacy; nie ich tańsze zamienniki. Takie założenie stoi w sprzeczności do oczekiwań większości klientów, którzy za tego typu usługi chcą płacić tak mało jak się da i wymagać tak dużo ile się da.

Jeżeli agencja nie będzie potrafiła ich znaleźć i zatrudnić odpowiednich kandydatów – będzie raczej przegrywać. Konkurencja będzie proponowała klientom rozwiązania atrakcyjniejsze, skuteczniejsze, a kto wie – może i tańsze rozwiązania

Oznacza to, że monitoring poszukujący potencjalnych współpracowników musi być prowadzony 25h/na dzień, a może i 26 godzin dziennie.

Gdzie należy poszukiwać zdolnych ludzi ? Z pewnością u konkurencji (agencje public relations) – jest to działanie najprostsze i najszybsze; choć może być tak, że najdroższe. Argument finansowy może być  jednym z najpoważniejszych czynników przy podejmowaniu decyzji o zmianie pracy.

W szeroko pojętym środowisku reklamowym, ale też w działach marketingu firm, które prowadzą  inne biznesy, ale mają swoje komórki

To znowuż oznacza, że nie ma końca procesu rekrutacji; taki stan rzeczy należy zaakceptować bez zbędnej dyskusji. Należy cały czas, monitorować rynek pracowników aby budować swoją wiedzę o aktualnych kandydatach; ich wiedzy, możliwościach, oczekiwaniach.

Jest to niezwykle ważny element w zarządzaniu agencją, ponieważ daje bezustanny przegląd tego: kto, co, jak i kiedy. W momencie gdy pojawia się w agencji dodatkowa i niespodziewana praca – przy odrobinie szczęścia –  pozwala szybko powiększyć wydolność agencji. Wygenerować dodatkowy dochód i zysk.     

Gdy jeszcze pracowałem operacyjnie w mojej poprzedniej firmie „Ciszewski Public Relations” , przynajmniej raz w tygodniu, starałem się rozmawiać z kimś kto przysłał do nas swoje CV. Później zachęcałem do tego aby moi współpracownicy przejęli ten zwyczaj.

Otóż jeśli ma się ambicje by rozwijać ją; obsługiwać większą ilość klientów oraz zatrudniać większą ilość konsultantów należy zdać sobie sprawę z kilku podstawowych prawd, które dotyczą Ciebie, Twoich aktualnych i Twoich przyszłych współpracowników:

1/ nigdy Twoi pracownicy nie wykonają zadania tak jak ty sobie to wyobrażasz i tak jak ty byś uczynił;

2/ nie masz szansy sprawdzić wszystkiego i wszystkiego nadzorować bo nie masz na to żadnej przestrzeni i zasobów; dzień ma określoną ilość godzi; tydzień liczy siedem dni, a rok dwanaście miesięcy – nie przeskoczysz tego;

3/ musisz sam ze sobą zawrzeć kompromis podstawowy, którego bazą jest statystyka;  mówi ona, że im większa skala operacji tym większa możliwość wpadki. Błąd i zaniedbanie to wydarzenia nieuniknione.

4/ cały czas musisz poszukiwać nowych ludzi do współpracy; ale nie licz na to, że będą myśleli działali dokładnie jak Ty; gdyby tak było, od dawna mieli by już własne agencje – z jakiegoś powodu aplikują o robotę u Ciebie; albo mają twoje zdolności lub nawet większe i jesteś wtedy Twoja firma i ty są wyłącznie poligonem do zdobywania doświadczenia i kontaktów biznesowych; prędzej czy później kopną cię w dupę i pójdą dalej. Jedyna różnica polega wyłącznie na tym w jakim stylu wykonają to kopnięcie.

5/ tak więc z pewnością trafisz na takich, którzy będą cię chcieli ordynarnie wykiwać, a może i przy okazji okraść: z klientów, z czasu za który im płacisz, z twojego doświadczenia i na koniec pieniędzy. Tylko nie mów, że ciebie to nie spotka. Spotka bo to wyłącznie – statystyka

6/ ludzie, których zatrudnisz albo się sprawdzą albo się nie sprawdzą w szerokim horyzoncie czasowym; jest to proporcja 50% do 50%;

7/ trafią się tacy, którzy są bardzo dobrzy, uczciwie pracujący, oddający firmie to co mają najlepszego; wnoszący prawdziwą wartość dodaną; może się zdarzyć, że nie rozpoznasz ich talentu bowiem nie będą oni dbali o odpowiednie public relations  w Twoich oczach bo nie są  po prostu do tego nawykli; Ty zaś możesz być zajęty “bieżączką” i z braku czasu nie zwrócisz uwagi na prawdziwy diamencik, który nie potrafi lśnić – tak jak by sytuacja uzasadniała. Przegapisz takiego człowieka.

8/ po drugiej stronie spotkasz takich, którzy cały swój wysiłek będą wkładali w to aby w Twoich oczach wyglądać jako pracownik wręcz doskonały by nie powiedzieć wzorcowy; bo nie praca na rzecz firmy, a wyłącznie lizusostwo jest ich receptą na pokonywanie kolejnych szczebli. Co więcej ich talent w tym względzie może być tak wielki, że możesz się nie zorientować  – przynajmniej na początku – że są oni chodzącą blagą i ściemą. W istocie bardzo niebezpieczną i groźną bo nie zajmują się wytwarzaniem wartości dodanej, a są zajęci produkcją mgły, który ma pokazać świat, którego nie ma – iluzję

9/ spotkasz takich, których o co nie zapytasz to wszystko jest wielkim sukcesem i osiągnięciem; puszczą w spodnie bąka i będą to opisywali jako sukces na miarę odkrycia księżyca.

10/ spotkasz takich, którzy tworzą rzeczy przełomowe ale słowa o tym nie powiedzą bo są skromni lub za skromnie albo nie będą ci chcieli głowy zawracać wychodząc z założenia, że ty masz na głowie znacznie poważniejsze sprawy …

11/ najlepiej będzie jeśli uda ci się zgromadzić zespół ludzi, który wyznaje podobne wartości do Twoich do których w najgorszym przypadku będziesz miał uczucia neutralne i które będziesz po prostu i po ludzku lubił, a nie takie których sam widok i zapach wyprowadza z równowagi; z tym i drugimi raczej nigdy nie dojdziesz do ładu; szkoda zatem Twoich zasobów energetycznych na ich obsługę.

Jedni ludzie za pomocą innych ludzi chcą trafi z określonym przekazem do jeszcze innych ludzi Sami widzicie, że to jeden z najniebezpieczniejszych układów; po drodze nie ma bezdusznych maszyn, które dobrze zaprogramowane wykonają swoją pracę perfekcyjnie. Mamy do czynienia z kreatywnym człowiekiem, który potrafi wyprowadzić w pole najdoskonalszą procedurę i złamać wszystkie ustalenia.

Reputacja

Reputacja

Mamy jesień 2019. Za nami wybory do parlamentu i ostra, czasami na granicy dobrego smaku za nią, kampania wyborcza. Wiele z wydarzeń, które jej towarzyszyły można spokojnie zakwalifikować jako (głównie medialną) sytuację kryzysową, która miała potencjał lub wpłynęła na reputację przeciwnika politycznego. W tym środowisku, emanacją tego zjawiska może być brak dopływu nowego elektoratu; w gorszym wariancie odpływ dotychczasowego. Co w praktyce przekłada się na brak zwycięstwa np. w czasie wyborów.

Sytuacje kryzysowe nie dotyczą oczywiście wyłącznie świata polityki. W ostatnich miesiącach ma miejsce wielkie nasilenie wybuchania różnych sytuacji kryzysowych. Zjawisko to dotyka polskich oddziałów, ponadnarodowych koncernów, polskie firmy i organizacje (również NGO) kościoła, poszczególnych osób „przebywających” w domenie publicznej.  Praktycznie, każdego dnia wybucha jakaś nowa afera, która albo dość szybko się kończy lub trwa kilka, kilkanaście dni albo cały czas tli się w świadomości społecznej.

Przypomnijmy sobie – czym jest i jaką wartość ma reputacja? 

W Encyklopedii Zarządzania, gdzie hasło to opracowały Iwona Pusz i Monika Janiczak – określono ją jako: „Sumę subiektywnych percepcji, na które składają się obiektywne opinie, poglądy i osądy.

Wyrażane są one między innymi przez pojedyncze osoby (interesariuszy), grupy, instytucje oraz organizacje.

Reputację można nadać określonej jednostce (rzeczy, osobie, postaci, organizacji, miejscu, zwierzęciu itd.).

Pojęcie reputacji jest najczęściej wykorzystywane w zakresie dziedziny ekonomii. Definiowane jest w różny sposób, wynikający z kontekstu na przykład: według marketingu oznacza efekt brandingu, natomiast dla otoczenia biznesu oznacza wartość niematerialną i odzwierciedlenie działań.

Reputacja w środowisku społecznym może być dobra albo zła, również można ją zyskać lub stracić. Można się o nią starać oraz dbać. Tak samo reputację można naprawić jak i zepsuć.

Zepsucie lub naprawa reputacji jest wynikiem zyskanej negatywnej lub pozytywnej sławy konkretnej jednostki. Reputacja określa kondygnację zaufania lub nieufności.

Posiadanie dobrej reputacji, na dobrą sprawę jest dobrem bezcennym. W najprostszym, praktycznym ujęciu przekłada się na:

  • możliwość oferowania rynkowi towarów/usług w wyższej cenie niż czyni to konkurencja;
  • możliwość zatrudniania pracowników o wysokich kompetencjach za niższe uposażenie niż czyni to konkurencja;
  • większa lojalność i produktywność pracowników;
  • silniejsze i pozytywniejsze relacje z dostawcami;
  • buduje przewagę rynkową. Produkty czy też oferta usługowa przekonują bardziej konsumentów i inwestorów;
  • lepszą pozycję negocjacyjną tym samym, szansa na uzyskanie niższych cen od podwykonawców/dostawców;
  • zmniejszenie ryzyka powstania sytuacji kryzysowej;
  • mniejsze straty, gdy nastanie kryzys, ponieważ organizacja, cieszy się większa życzliwością interesariuszy.

Oczywiście główną arterią, którą mknie: złość, oburzenie, oskarżanie, szkalowanie, obrażanie jest internet. Do dyspozycji są różnorakie aplikacje, fora dyskusyjne, miejsca w których można wpisać komentarz.

Najczęściej, reagujący na dane wydarzenie, posiadają swój unikalny punkt widzenie. Ten jest wypadkową: poglądów, doświadczenia, wiedzy, motywu, osobistej emocjonalności, zależności rodzinnej lub biznesowej lub finansowej. Ten konglomerat różnych powodów, którego ostateczną egzemplifikacją jest prowadzenie dyskusji w postaci wpisów w aplikacjach i forach powoduje, że bardzo szybko podmiot, który (słusznie bądź nie) poddany jest hejtowi, ponosi starty wizerunkowe i reputacyjne. Gdy dana sprawa przedostaje się do mediów naziemnych i staje się przedmiotem ogólnospołecznej debaty, straty są jeszcze większe. Wtedy reputacja otrzymuje najcięższe ciosy. To negatywnie przekłada się na wszystko co dotyczy danej zbiorowości.

Musimy pamiętać, że reputacja jako taka, jest wynikiem wielokrotnych kontaktów, różnorakich interesariuszy z różnymi komunikatami wysyłanymi (dosłownie i w przenośni) przez organizację: – na zewnątrz, jak i do wewnątrz. Mało tego, wpływ na nią mogą mieć również ci, którzy nie mają bieżącego z nią kontaktu, a tym bardziej jakichkolwiek interesów. Oni również mogą zabrać głos.

Komunikatem może być po prostu zwykłą informacja prasowa, ale również filozofia, styl i metoda prezentowania towarów na sklepowej półce.

Sposób prowadzenia rozmowy przez pracownika callcenter. Uśmiechnięty, schludnie ubrany, miły i zaangażowany sprzedawca. Sposób załatwienia reklamacji konsumenckiej. Treść i jakość komunikacji uprawianej przez pracowników, reprezentantów, ambasadorów organizacji za pomocą mediów społecznościowych. Zwrócenie uwagi i być może zajęcie się jakimś ważnym problemem społecznym.

Na dobrą sprawę „wszystko” co z organizacji, wydostaje się na zewnątrz jest elementem lub mikroelementem w procesie budowy lub destrukcji reputacji.

W jej budowaniu bardzo pomaga osoba, rozpoznawalnego lidera, który znany jest w danej branży, a może nawet szerzej – w danym kraju, kontynencie, a może i na całym świecie. Makro przykładem niech będzie Elon Musk lub Richard Branson. Musimy się chyba zgodzić, że ci dwaj dżentelmeni swoją reputacją i wizerunkiem, „pchają” do przodu, należące do nich firmy.

Wszystkie te aktywności, powinny być spójne z wartościami i DNA organizacji. Co do zasady – prezentować pozytywny i prawdziwy wizerunek organizacji. Oczywiście na tyle obiektywny, na ile jest to tylko możliwe. Łatwiej wyrobić i utrzymać dobrą reputację, gdy z punktu widzenia rynku i interesariuszy, jest się organizacją przynajmniej neutralną. Sprawa staje się dużo trudniejsza, gdy ma się w ofercie: produkty, usługi, przekazy nacechowane czymś społecznie dyskusyjnym lub nagannym.

Tak jak wcześniej zostało wspomniane, należy pamiętać, że reputację możemy zaliczyć do miękkich aktywów, ekonomicznych. Jestem przekonany, że sprawny i doświadczony finansista byłby nam w stanie podać ogólne widełki procentowe, jakie można by doliczyć do ogólnej wartości danego przedsiębiorstwa. To obrazowałoby ekonomiczne uzasadnienie posiadania dobrej reputacji.

Ponieważ świat, w zakresie technik informacyjnych, w ostatnich latach bardzo się zmienił, staramy się – choć nie zawsze nam to wychodzi –  być wyczuleni na okoliczność, różnego rodzaju nieprawdziwych informacji, manipulacji medialnych, post-prawd, socjotechnik przenikających do naszego życia społecznego. Być może również, stajemy się nieco bardziej podejrzliwi wobec czyjejś „dobrej reputacji” dotyczących organizacji i ludzi, mimowolnie, szukając w takiej narracji fałszywych nut.

Z drugiej strony – jak dobrze wiadomo, bardzo trudno manipulować reputacją. Trudno, ponieważ wszelka sztuczność, półprawda, kłamstwa szybko zostają zdemaskowane. W tym sensie niezwykle trudno sprawować nad nią kontrolę.

Oczywiście, mamy w pamięci bardzo wiele przykładów różnych sytuacji kryzysowych, dotyczących świata, biznesu, polityki, organizacji non profit, konkretnych ludzi. W wielu przypadkach takie wydarzenie, przynajmniej teoretycznie powinno na zawsze „zrównać z ziemią” daną organizację lub osobę, a tak się nie stało. Dziś często mają się świetnie i na dobrą sprawę nikt już nie pamięta „kryzysowych chwil grozy”.

Ciekawe czy ktoś pamięta jeszcze case study  Tylenolu? Sprawę połamanych masztów w polskim żaglowcu i dziką awanturę z ubezpieczycielem jaka wtedy miała miejsce, tego co się działo przy okazji platformy NC+. Wylewu ropy do zatoki Meksykańskiej, który degradował środowisko naturalne i wiele, wiele innych przypadków, które miały miejsce w Polsce i na świecie, … ale to historie na odrębny wpis.

Z jakich powodów klienci rozstają się z agencjami public relations ?

Z jakich powodów klienci rozstają się z agencjami public relations ?

Utrata klienta na ogół była i nadal jest  jednym z najbardziej bolesnych doświadczeniem dla agencji i ludzi w niej pracujących. Dzieje się tak, ponieważ podważa istotę, profesjonalizm wykonywanych usług komunikacyjnych.

Takie wydarzenie ma dwa wymiary: biznesowy i emocjonalny. Po pierwsze jest to utrata (na ogół) miesięcznego przychodu i z tego wynikającego zysku, (czasami straty – tak również bywa)

Dla właścicieli firmy, jego kierownictwa, (z pracownikami różnie bywa) wydarzenie takie ma walor również, najczęściej emocjonalny. Otóż taka decyzja, na ogół neguje, kompetencję, zaangażowanie, skuteczność agencji; choć czasami, czynniki te nie mają żadnego znaczenia i wpływu na podjęcie decyzji o „rozstaniu”

Prześledźmy z jakich powodów klienci rozstają się z agencją z klientami:

Normalne lub na granicy dobrego smaku:

  • konkretne działanie, akcja do której doraźnie potrzebne było wsparcie public relations np. obsługa sytuacji kryzysowej.
  • skończyła się czasowa umowa na obsługę pr
  • przyszedł nowy CEO, dyr. marketingu, lub komunikacji. Ma inną wizję niż poprzednik, dotyczącą strategii, kierunków, narzędzi oraz wykonawców. Nie chce pracować ze starą ekipą. Ma swoją zaufaną.
  • agencja pracowała wiele lat i klient uznał, że konieczna jest świeża krew, nowe spojrzenie, nowe podejście czyli de facto oczyszczenie się ze starych przyzwyczajeń, podążanie utartymi ścieżkami, które już nie działają tak jak działały, powiedzmy pięć lat temu.
  • fundusz inwestycyjny, który jest udziałowcem klienta zakręca kurek z pieniędzmi, każąc ciąć wszystko do kości. Agencja public relations nie jest kością. Zostaje obcięta.
  • wprowadzony zostaje jakiś zakaz reklamy; promocji alkoholu, tytoniu, hazardu, określonych farmaceutyków

Niemiłe:

  • agencja, spartaczyła wykonawstwo i naraziła swojego klienta na straty: wizerunkowe, reputacyjne, finansowe oraz nieokreślone inne. Cała wcześniejsza, dobra relacja, zaufanie udzielone agencji, w jednej sekundzie, uleciało w siną dal.
  • okazało się, że agencja zrobiła fantastyczną prezentację i jeszcze lepsze wrażenie. W cuglach wygrała przetarg. Dość szybko, okazało się jednak, że za kolorowymi paciorkami, rozsypanymi po stole, nie idzie żadna konkretna wartość. Nic nie było takie jakie miało być. Miało świecić, a jest ciemno. Miało tańczyć, a leży; miało śpiewać,  tylko, a wydobywa się wyłącznie niezborny bełkot. Klient w uzasadniony sposób, czuje się oszukany.    
  • od początku lub w trakcie pracy została zgubiona obustronna chemia. Praca nad projektem nie była przyjemnością lub po prostu pracą. Stała się szamotaniną stron. Wzajemnym oskarżaniem, traceniem dobrej woli, energii, chęci współdziałania. Współpraca kończy się. Wszyscy, oddychają z ulgą.
  • w czasie pracy wybudowała się jakaś relacja pomiędzy pracownikiem agencji i przedstawiciela klienta; relacja finansowa, emocjonalna, miłosna. Wpływa to na jakość, bezpieczeństwo, komfort pracy. Ktoś po stronie klienta to dostrzega. Mówi – „Nie umawialiśmy się na coś takiego”.
  • klient wynajmuje agencję. Od początku wie, że będzie ją zwodził i oszukiwał na różne sposoby. Świadomie i z pełną premedytacją, wykorzystując podległość i uległość podwykonawcy. Nie płaci. Cały czas kwestionuje wszystko co robione jest na jego rzecz. W pewnym momencie, stwierdza, że ma tego dosyć i rozwiązuje umowę. Oczywiście – w sensie formalnym nigdy jej nie podpisał. Cały czas zniecierpliwiony wyjaśniał, że prawnicy sprawdzają ten dokument, mają uwagi, propozycje i zalecenia oraz, że już niedługo będą się kontaktować. Tak mija minimum pół roku, rok, a czasami więcej. (mieliśmy kiedyś taki przypadek w Ciszewski Public Relations)
  • przedstawiciel klient umiera. (mieliśmy kiedyś taki przypadek w mojej poprzedniej agencji w “Ciszewski Public Relations”)
  • firma czyli klient bankrutuje. (miewaliśmy kiedyś takie przypadki w mojej poprzedniej agencji w “Ciszewski Public Relations”)
  • likwidowany jest polski oddział firmy. W „sekundę znika z rynku. (miewaliśmy taki przypadek w mojej poprzedniej agencji w “Ciszewski Public Relations”)
  • Szefowie klienta, urzędujący za granicą, wynajmują sieciową agencję, która świadczy usługi public relations np w całej europie lub na świecie. Tym samym dotychczasowy kontrakt jest rozwiązywany. (mieliśmy kiedyś taki przypadek w mojej poprzedniej agencji w “Ciszewski Public Relations”)

Nie ulega żadnej wątpliwości, że raczej wszystko ma swój początek i koniec. No …, może oprócz konieczności, dbania o reputację. Na dobrą sprawę ten proces nie ma początku ani końca 🙂

Fermy Woźniak z Hanami Communications

Fermy Woźniak z Hanami Communications

Agencja PR Jerzego Ciszewskiego  od początku października pracuje dla „Ferm Woźniak”, producenta i eksportera jaj konsumpcyjnych. Do zadań Hanami Communications będzie należało wspieranie „Ferm Woźniak” w szeroko pojętych działaniach public relations, z naciskiem na edukację.

Myśląc o przyszłości naszej firmy, doszliśmy do wniosku, iż potrzebne jest nam nowe spojrzenie w zakresie prowadzonych działań komunikacyjnych  – powiedziała Barbara Woźniak, pełnomocnik zarządu Ferm Woźniak – działamy na bardzo konkurencyjnym i wymagającym rynku produkcji  spożywczej. Na co dzień współpracujemy z bardzo poważnymi i wymagającymi partnerami. Uważnie obserwujemy nasze środowisko biznesowe, zmiany zachodzące na rynku konsumenckim, otoczkę społeczną. W oczywisty sposób nakłada to na nas obowiązek odpowiedzialnego komunikowania się ze wszystkimi interesariuszami.  

Agencja planuje wielowymiarowe działania edukacyjne, mające na celu popularyzowanie konsumpcji jaj i wszelkiej problematyki z tym związanej. Wspomaganie „FDW” w zakresie prowadzenia bieżących działań public relations, tak na poziomie komunikacji korporacyjnej jak i produktowej.

Pierwszym efektem współpracy jest wydanie efektownego albumu z przepisami na potrawy z jaj, opracowanego wspólnie z Moniką Ruszkowską, blogerką kulinarną z portalu ekuchareczka.pl.

– Jaja są źródłem łatwo przyswajalnego białka, witamin i mikroelementów, są niskokalorycznym, wartościowym i ważnym składnikiem diety. Jest sporo mitów i półprawd, które wraz z Fermami Woźniak chcemy wyjaśnić, żeby konsumenci świadomie i bez obaw mogli korzystać z dobrodziejstw tego naturalnego superfood’u – mówi Jerzy Ciszewski, CEO w Hanami Communications.

Fermy Woźniak to jeden z największych producentów jaj konsumpcyjnych w Europie i lider w Polsce. Firma istnieje od 1986 r. Posiada w pełni zintegrowany system produkcji jaj w cyklu zamkniętym, certyfikowany według m. in. BRC Global Standard for Food Safety, IFS Foods oraz autorskiego systemu bezpieczeństwa żywności EGGIDA. Firma dysponuje własnym systemem produkcji pasz i flotą ponad 250 pojazdów ciężarowych, o normach emisji EURO 5 i EURO 6.

Fermy Woźniak zostały dwukrotnie wyróżnione Złotym Laurem Konsumenta, Złotym Godłem Konsumenckiego Lidera Jakości oraz Orłem Eksportu województwa wielkopolskiego.  Nowo wprowadzona marka „zdrovo” otrzymała wyróżnienie Konsumencki Lider Jakości – Debiut 2018. Siedziba przedsiębiorstwa znajduje się w Żylicach, nieopodal Rawicza.

Agencja PR Hanami Communications powstała w 2018 roku z inicjatywy Jerzego Ciszewskiego, laureata wielu nagród i wyróżnień przyznawanych przez środowisko Public Relations, wyróżnionego mianem Człowieka Roku PR i Lwem PR. Hanami Communications oferuje szerokie spektrum działań PR i specjalizuje się w zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych.