Jednym z podstawowych wyzwań jakie stoi przed szefem agencji public relations, jest znalezienie odpowiedniego kandydata do pracy.  Na dobrą sprawę, proces rekrutacji nie ma końca. Nawet jeśli nie ma bieżącego zapotrzebowania na dobrego współpracownika, bo obsada jest wystarczająca. Należy spotykać się i rozmawiać z ludźmi. Jednym z obowiązków jest ciągłe monitorowanie rynku potencjalnych pracowników. Mówiąc po piłkarsku – aby ławka rezerwowych była długa.

Osobiście – podczas takich spotkań, staram się oczywiście pytać o różne zagadnienia zawodowe. ale tak naprawdę ostateczną ocenę pozostawiałem intuicji, wychodząc z założenia, że tak i tak moja skuteczność w dobrym wyborze ewentualnego współpracownika będzie mniej więcej na poziomie 50%. Rozmowa, czy też rozmowy o pracę, włącznie z jakimiś testami to jedno; późniejsze  działanie w zespole oraz bieżące współistnienie … to drugie.

Czasy się zmieniają. To oznacza, że wymagalny zestaw umiejętności w które powinien być wyposażony fachowiec d/s public relations musi być dostosowany do wymagań rynku komunikacji. Innymi słowy co taki człowiek musi potrafić zrobić ? Dodatkowo w jakie wartości i cechy powinien być wyposażony.

Przy wstępnej i dalszej ocenie,  pozbawione znaczenia są: płeć, wiek, orientacja seksualna, kolor skóry, przekonania polityczne, miejsce urodzenia: polskie lub zagraniczne, stan cywilny. Wszystkie dodatkowe cechy, które uznajemy za osobistą sprawę innego człowiek, nie mające żadnego związku z reprezentowanym poziomem zawodowym.

Warto zorientować się i ocenić umiejętności: pisania, fotografowania, filmowania, wyszukiwania informacji, tworzenie wniosków – nazwijmy to podstawowych czynności wykonywanych każdego dnia w tej pracy. Do tego dochodzi: znajomość rynku medialnego, marketingowego, pr/owego, biznesowego. Pytam o ostatnio przeczytaną książkę, obejrzany w kinie film; zaliczoną wystawy w jakimś muzeum. Pytam o różne rzeczy, które uznaję, że człowiek interesujący się światem powinien wiedzieć.

Na kim mi najbardziej zależy ? Na ludziach: inteligentnych lub bardzo inteligentnych, którzy są uczciwi wobec siebie i świata; mają w sobie gen poszukiwacza/odkrywcy; wiedzą, że muszą być interdyscyplinarni ale też, że cały czas muszą się uczyć, by świat im gdzieś po drodze nie umknął.

Nie chcę mieć obok siebie pracowitych inaczej, którzy zaczynają swoją wypowiedź od stwierdzenia. – „Panie Ciszewski to nie moja wina, że nie wyszło. To świat jest zły i niesprawiedliwy. Tak się starałem, a patrz pan …. nie wyszło, nie udało się. Tak – to nie moja wina”

Mając złe nastawienie do wampirów energetycznych (z pewnością znacie takich ludzi, którzy przystawiają niewidzialną ssawkę i zabierają co masz w sobie najlepszego) zawsze szerokim łukiem staram się taką delikwentkę lub delikwenta ominąć. Choć to, nie zawsze się udaje. Rozglądam się za ludźmi z pozytywną naturą i charakterem. Wychodząc z założenia, że nawet, jak coś się spieprzy to ten „fakap” odbędę z fajnymi ludźmi. Co też w długofalowym myśleniu może być twórcze i przerodzić się w jakieś przyszłe zwycięstwo.

Zależy mi na ludziach, którzy wiedzą, co to są pieniądze i do czego one służą. Podczas rozmowy o pracę staram się zawsze zadać pytanie  zaczepno/obronne, brzmiące mniej więcej tak – „Czy Szanowna Pani/Pan zaryzykował kiedyś swoimi pieniędzmi kupując coś, co później miało być do sprzedania i do uzyskania korzyści finansowej z tytułu takiej, w istocie operacji spekulacyjnej ? Gdy ktoś odpowiada, że nie, to na ogół mam przeczucie, że nie dam rady zrobić biznesowego orła z kury. Skoro bowiem, że skoro ten człowiek nie myślał o swoich pieniądzach i zyskach … nie będzie również myślał o pieniądzach firmy, w której ma pracować, a tym bardziej o moich. Choć oczywiście rozumiem, że nie wszyscy muszą się bawić w takie czy inne biznesy, bo ich przeznaczenie jest po prostu inne. To nie zmienia postaci rzeczy, że w biznesie pieniądze to są pieniądze.

Premiowani są ludzie, którzy podróżują po świecie i mają w sobie zapał i ciekawość, by ruszyć w jakąś egzotyczną wyprawę niekoniecznie polegająca na leżeniu koło basenu trzymając w dłoni drinka z parasolką. Traperzy są byli bliscy sercu.

W tym pakiecie na jednym z pierwszych miejsc znajduje się „WOI” czyli wiedza o internecie. Generalnie rzecz ujmując – jeżeli ktoś mówi mi, że nie jest na fejsie i nie będzie… bo coś tam, odpowiadam – idź na pocztę listy stemplować; skoro masz takie uważanie, nie ma dla Ciebie miejsca w nowoczesnej komunikacji. Będziesz w biurze wyłącznie zanieczyszczał powietrze.

Bierze się to z przekonania, że każdy marketingowiec, a piarowiec w szczególności, musi śledzić wszystkie nowinki, jakie każdego dnia podsuwa sieć. Tak by z czystym sumieniem, służyć klientom uczciwą, obiektywną i co najważniejsze fachową ekspertyzą. 

Public relations to kontakty z ludźmi, zatem czystość i schludność jest wymagalna. ….niekoniecznie od razu “garnitur i  lakierki”, jednak elementarne dbanie o siebie: czyste ręce, paznokcie, czyste włosy, czyste buty; coś co można nazwać nie inwazyjnym zapachem ciała.

Tak! Oczywiście 95% opisanych cech i kompetencji jest oczekiwana przez większość pracodawców, w szczególności w usługach, sprzedaży, wszędzie tam gdzie jeden człowiek rozmawia z drugim człowiekiem. Przez wiele lat pracy, przekonałem się, że tacy kandydaci, prawie nie istnieją.

Zatem najczęściej bycie zatrudniającym to wykazanie się zestawem kompromisów, jakie należy zawrzeć – po pierwsze z samym sobą powtóre ze wszystkimi innymi.

Temat ten jest bardzo ważny i kluczowy z pkt. widzenia rozwoju biznesu, podnoszenia poziomu świadczonych usług, bycie skuteczniejszym komunikatorem.

Jerzy Ciszewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *