Wiele lat temu uprawiałem dziennikarstwo. Zaczynałem za komuny w dziale miejskim “Zielonego Sztandaru” – dziennika wydawanego przez ówczesny PSL z redakcją na ul. Grzybowskiej. Później załapałem się do działu sportowego dziennika „Rzeczpospolita. Na koniec wylądowałem, również w dziale sportowym, rodzącej się do życia „Gazety Wyborczej”. Dobrze pamiętam planowania numeru, które odbywały się w piaskownicy; pierwsza redakcja GW, znajdowała się lokalu w którym wcześniej mieścił się żłobek.
Dziennikarstwo od początku pracy było jednym z moich powołań. Być może nawet jest tak do dzisiaj i będzie tak do końca.
Później gdy prowadziłem „Ciszewski Public Relations” pracowaliśmy dla Eurozetu – wtedy właściciela m.in. Radia Zet. Osobiście znalazłem się w zespole (nie pamiętam wybaczcie, który to był rok. który) znalazłem się w zespole, którego zadaniem było reaktywowanie, nadanie odpowiedniego blasku, wypchnięcie w przyszłość “nagrody im. Andrzeja Woyciechowskiego”. Był to dla mnie wielki zaszczyt i wyróżnienie. Bardzo nam zależało aby stworzyć max “uczciwy” proces wyboru i nagradzania, wyróżniających się dziennikarzy. Takich, którzy wbrew przeciwnością poszukują prawdy i walczą o przestrzeganie naszej wspólnej uczciwości.
Czasy pogłębiającego się chaosu, dominacji kłamstwa, ordynarnych przeinaczeń, uprawianie hurtowej propagandy, partyjniactwa w debacie publicznej, stoi oczywiście w kontrze do naszych oczekiwań, a i może marzeń o wolnym, nieskrępowanym i obiektywnym dziennikarstwie. Więc nagroda im. Andrzeja Woyciechowskiego jest jedną z nielicznych wysp wolności w tej konkretnej sprawie.
Chciałbym wszystkim, wyróżnionym i nagrodzonym serdecznie pogratulować. Wiele osób z tego grona znam i wiem, że są autentyczni, zaangażowani i uprawiają swój zawód z wbrew wielu przeciwnościom jakie buduje rzeczywistość.
Najlepszego ! i do przyszłego roku z nagrodą im. Andrzeja Woyciechowskiego